poniedziałek, 23 marca 2015

Wiersze dedykowane





arcyksiężyc

                            Jarkowi Jabrzemskiemu

Do wsi zmierza kondukt dmuchawców,
we wsi jest spokojnie od deszczu,
piasek zmienia postać trzy razy dziennie,
przechodzi pięć razy obok remizy kapral
abyśmy mogli pisać wiersze nieśmiertelne.

Do wsi zmierza korowód babiego lata,
we wsi jest mokro od kropidła,
piasek w trzecim stanie skupienia,
ostatni raz był przy remizie kapral
abyśmy mogli znaleźć temat podniebienia.

Sen jest kłębowiskiem węży,
przebudzenie rojem trzmieli,
trzeba nam miodu i dziegciu
a potem każdy sobie umrze.

Żyć jak przystało na miarę krawiecką
centymetr po centymetrze.




rzeczy pospolite

                                 Rafałowi Czachorowskiemu

Ulotka mówi o zbiórce rzeczy dla ubogich.
Rzeczy używane: siekiera, młotek i pogrzebacz, u mnie
każda coś pamięta - jeśli trafi w inne ręce zapomni do
czego służy. Mam więc problem z siekierą i młotkiem
w cudzych rękach, pogrzebacz rozgląda się za rusztem,
cała trójka w rozterce. U ludzi podobnie - wychodzą z obiegu
inna odmiana rdzy na rękach, nie wystarczy odśnieżać,
(tego roku było więcej wody), w sklepach coraz mniejsze
kolejki, chodzić za byle czym, wdychać powietrze, to nie
zabawa, raczej zabawna sytuacja w parku gdzie ławki
wypatrują młodych a muszla koncertowa już nie wypluje
perły, która trafi na winyl. Ulotka mówi o zbiórce rzeczy
pospolitych dla piekła lub nieba, z siekierą, młotkiem
i pogrzebaczem, rzeczami które miały największy wkład
w nasz rozwój, poetycki także - uwikłane w lirykę jak żaden
inny przedmiot.




fasolka po brytyjsku


                                    Konradowi Górze

Biedny bo uczciwy i znający miejskie bruki;
zbieramy żywność przeterminowaną, 
jak w poezji dystychy zakończone rymem:
jeść i płakać.  Biedny bo poeta prawdziwy,
biedna bo tańczyła nago przed światem,
biedne dzieci bo się urodziły. Świat biedny
ogrodzony dobrobytem - przebić jak ścianę
gmachu muzeum figur woskowych.



z tajemnic 


                                         Karolowi Samselowi

Obiecuję wam łomot, garstkę piasku wiślanego,
dam na drogę dmuchanego ryżu, abyście w glorii
pamiętali o fundamentach, choć nadwątlonych
jednak swoiskich. Urodzaj każe kosić aż do rżyska,
urodzaj wierszy pełnych zielska, pewnego dnia się
zachmurzy twarz społeczna, spłyną makijaże, los
jak włócznia wbita w mur cmentarza. Krzyż drodze
nie pomoże, krzyże brzozowe ani wrzosowiska.




1 komentarz: