niedziela, 12 lipca 2015

debiuty 2015


Rafał Rutkowski



Rafał Rutkowski, "Chodzę spać do rzeki"  Zeszyty Poetyckie, Gniezno 2015



Dominika Baraniecka






Młodziutka poetka z Pod
lasia, zadebiutowała niespełna rok po sukcesie, który odniosła podczas drugiej edycji Dużego Formatu w Warszawie. Wyrokowałem jej wczesny debiut i tak się stało. Dodam, że jest to bardzo dobry debiut, na miarę innych wcześniejszych debiutów, w latach 2013-2014. 

"Geometria i baśnie" pod redakcją znanego i cenionego krytyka Janusza Taranienki, to książka dopracowana, wiersze starannie dobrane względem myśli przewodniej, jaką kierowała się poetka, jej delikatnej osobowości. To wszystko emanuje w utworach "ubrane" w piękny liryczny język. Rzadko się zdarza aby wszystkie wiersze pomieszczone w tomie prezentowały równy, wysoki poziom. Niewątpliwie debiut Baranieckiej  jest debiutem znaczącym i mam nadzieję, że spotka się z przychylnymi ocenami. 

"Geometria i baśnie" Towarzystwo działań Twórczych "Talent" w Białymstoku, 2015.





Być jak Jane Eyre

mają wrażenie
że miasto to zwierzę
a okna domów szczęśliwych rodzin
to jego jasne duże ślepia
i że horyzont to linia demarkacyjna
dwóch światów - stąd
i stamtąd
nie ma wyjścia

czasem nocą słyszą płacz
- nie swój własny i dziwi je
cudzy smutek brak tajemnic
gardzą uśmiechami nieopierzonych
młodzieńców

i stygną nieprzeobrażone
jeszcze całe z czekania z wyschniętymi
łzami- śni im się na jawie


smutny pan Rochester


Kolejowy blues

Mam w pamięci srebrny peron , skuty
szadzią; wrażenie że czas się już wyczerpał.
Śnieg sypał z nieba jak piasek w klepsydrze,
a hamujący pociąg brzmiał podobnie
do krzyku pierwotnego lęku. Pamiętam
że nie mogłeś mi przenieś walizki
przez stopień, dziura pod nim lśniła
jak biblijna Otchłań. I pamiętam,
że siedząc w przedziale byliśmy jak mokre zapałki.
Otarliśmy się o siebie i nie zatliła się
nawet iskra.


To może być debiut roku?


( w dalszej kolejności przedstawię debiuty  Janiny Szołtysek z Mikołowa i Leszka Sobeczki z Rydułtowych,)

JBZ

                                                          Janina Szołtysek



Mieszkanka Mikołowa, polonistka, członek Sopockiego Klubu Pisarzy i Przyjaciół Książki im. Jerzego Tomaszkiewicza. Uczestniczka Portu Literackiego w Chorzowie. Wiersze publikuje od pięciu lat - na łamach pism literackich, regionalnych i krajowych. Publikuje także w Internecie, w tym na portalu Poezja Polska, z dużym powodzeniem. Dała się poznać jako autorka z dużym talentem, autorka dbająca o jakość publikowanych utworów, w krótkim okresie zdobyła szereg nagród i wyróżnień na konkursach poetyckich w kraju. Ambitna, pracowita bardzo długo kompletowała teksty do debiutu, co w sumie złożyło się na wartościową książkę, niewątpliwie znaczący debiut.  
Obszarem twórczych poszukiwań Janiny Szołtysek jest bezpośrednie otoczenie, przedmioty i związani z nimi ludzie. Uzależnienia, wyobcowanie a także więzi historyczne, nie mające zwiążku z korzeniami. Kulturowe podobieństwo w obszarze nieograniczonym, podróże a także wyobrażenia czegoś co leży poza zasiegiem oczu, co może mieć znaczenie uniwersalne. Poetka średniego pokolenia daje upust swojej wyobraźni podbudowanej empiryzmem. Dlatego w jej poezji podmiot ma dużo do powiedzenia, i nie jest to w żadnym wypadku fikcja, zdarzające się symptomy nadrealizmu znakomicie podbudowują lekką ,piękną narrację - tajemniczością.  Wiara, nadzieja i nieustanne pragnienie miłości. Nieustanne czekanie na śmierć w każdym miejscu, W końcu wizja "nieobecnej przyszłości"; przyjdą do ciebie wszyscy/ zamącą ci w głowie/ w sercu/ w gardle/ rozwiążą język na cztery strony świata/ zawiążą oczy na to co bliskie. 

Gratuluje udanego debiutu, czekam na kolejny tom - który z pewnością nie zawiedzie czytelników.
"Fuga Deamonum"MBP w Mikołowie, 2015., 


                                                   



kostera

pierwsze słowo daje nadzieję,
ostatnie sprowadza na ziemię.
pomiędzy: antrakt niewart czekania.
czas to puste kieszenie
i żadnych uczynków na drogę.
nie mówisz nic.
śpiewać  będziesz dopiero po śmierci,
poprowadzą cię inni, zawsze twarzą
do ramion otwartych tylko na krzyżu.
na polu walki pozostają przegrani.

koniec wart jest początku;
pierwsza karta sprowadza na ziemię,
ostatnia odbiera nadzieję.



                                        Leszek Sobeczko




Poeta z Rydułtowych, debiutant, drukowany w prasie, w almanachach, przy okazji Rybnickich Dni Literatury, w publikacjach pokonkursowych. Przez dwa lata pełnił funkcję redaktora poezji w serwisie literackim - www.portal-pisarski.pl  Swoje wiersze prezentował na antenie Polskiego Radia w Katowicach w audycji" Poczta Poetycka Macieja Szczawińskiego" W ubiegłym roku zdobył główna nagrodę XXX III edycji ogólnopolskiego konkursu artystycznego Konfrontacje 2014 w Lesznie.  Był członkiem grup literackich "Misterium" w Wodzisławiu Śląskim, grypy literackiej "RO" w Rybniku. Jest związany z Rydułtowską Grupa Literacką "Zwrotka" oraz współtworzy "Przewoźny Klub Literacki" w Rybniku.
Późny debiut Sobeczki może być początkiem Jego lirycznej ekspansji w kierunku poezji najwyższych lotów. Nie często to się zdarza, a jest wręcz regułą nijakość takich debiutów, zwłaszcza w ostatnich latach. Sobeczko moim zdaniem jest wyjątkiem, mimo że znajduję w Jego książce tak bardzo nie lubiane przez młodych krytyków "bieganie po podwórkach" nawiązywanie do przeszłości w poszukiwaniu tożsamości, odgrzebywanie staroci, nawiązywanie do własnej biografii w sposób oczywisty, Sobeczko takim oczywistościom (przedmiotom) nadaje inne właściwości: W starym Łuczniku klekoce dusza/, podobna do bociana/ z wygięta w łuk szyją/ (...) albo : (...) coraz zimniej/ muszę dołożyć do pieca/ idę na wojne z zimą/ podsycam odruch źreniczny/ przykładam się/ szukam w sobie krwi na bandaże/ nabieram szuflę/ znajduję fetor wiersza/. To najbardziej cechuje Sobeczkę- prosty komunikatywny język poszukujących nowych punktów odniesienia, Gratuluje debiutu.   

"Nieautoryzowane" Wydawnictwo Mamiko, Nowa Ruda 2015.





wieczna kanikuła z rozterkami

Snów się nie pamięta, czasami coś majaczy na dłużej.
Ale co tam sny,
                         cała przeszłość jest dziurawą konsekwencją.
W pustych miejscach rezyduje rzeczywistość, chociaż
weszła z butami na siłę, nie zostawia śladów
w cyfrowej postaci.
                          Trzeba płacić, poniekąd należy, najdroższy
sortyment - co łaska. Dłużników bowiem nie biorą
do nieba. Nawet tych w samych skarpetkach.
                                                                           Nago
i z pustymi rękami, to właściwa kategoria
                                                                  wniebowzięcia.

My, to

Być może ostatni raz piszę szadź,
śnię loft w sepii i białe podbrzusze
pierwszej miłości. Za oknem cień,

na pochmurnym niebie oczy.
To takie oczywiste. Chałwa mojego dzieciństwa
jest krucha. Nie zawsze miałem złotówkę

i po drodze obok wieży ciśnień, gdzie stała
zielona budka. Na religię chodziłem okrężną.

Zbyt biedny na myto nadal po niej idę.
Jestem ciągle młody, smak chałwy przede mną,
a za mną, wszystko.

piękne to wiersze, zajmująca wielce książka, być może debiut roku?

JBZ

2 komentarze:

  1. Fajnie, ale iskra się nie tli, zatem nic dziwnego, że się nie zatliła.

    OdpowiedzUsuń
  2. bez iskry nie ma ognia, a tli się w poezji wszystko, skoro uwaga tyczy twardej logiki, zatem po co poecie wyobraźnia, u mnie tli się nawet woda kolońska jeśli taka bedzie potrzeba,

    OdpowiedzUsuń