czwartek, 4 lutego 2016

Wiersz na koniec tygodnia


Tadeusz Wyrwa-Krzyżański




















Kamień węgielny                                                      


Wszystkiego jestem głodny, prócz sycącego mnie
głodu.
To on mi ten wiersz pisze i nie chce być
uśpioną ciszą.
Ale nie mam szyb zamalowanych
na czarno.
Rzeczywistość kruszy się jak nie porozdzielany
chleb.

Pusty stół jest moim niebem danym mi za darmo.

Nie wolno mi opuścić rąk.
Nie wolno mi opuścić rąk.

Wrażliwa jest kalka
mojej skóry.
Nie czeka na mnie żaden notariusz, kapelan, ani
polityk. Nie jestem sługą ich
mowy.

Manna dnia chuda, jaskółki ciągle są powabne,
ciemność i wieczność - odległe. Trzeba mi tutaj
trwać.
Kamień węgielny domu ma wymiar
spalonej kartki papieru.






Teresa Rudowicz

















Jałta


pewnego dnia obudzę się na plaży w Jałtcie,
znajdę białą daczę, kwitnący sad, może nawet
Irinę, Olgę i Maszę. nie pojedziemy do Moskwy,
ale możemy spakować kufry, wypić wódkę
w hotelu Rosija,  poczekać, aż los zadecydyje
za nas.

miałeś rację, Antoni, ludzie jedzą obiad,
a tymczasem rozstrzyga się ich szczęście,
łamie ich życie, bez względu na konferencje.
traktaty i pakty, sól jest jdnakowo słona.

chociaż jesteśmy krótką chwilę,
jakieś drzwi zawsze są otwarte.
tylko ofiary się nie mylą
i tak rozumieć trzeba Jałtę. 

( z tomu: Błędne ognie, Zaułek Wydawniczy Pomyłka Szczecin, 2014)





 Krystyna Mazur



















Skamieniałe pyski


Burek biegnie przy mnie, merda ogonem i zagląda w oczy.
Odwracam wzrok.
Mruczek plącze się między nogami. Łasi.

Gdy wsiąkam w cień wagonu,
widzę jeszcze nadzieję
w psich i kocich ogonach.

Zabiorą. Znikniemy razem.
Jednak cień zniknął nażarty.
Nie na żarty.

Na peronie zostały twarze Burka i Mruczka
skamieniałe z przerażenia.

(Poemat Kresowy, ZLP Poznań, 2015)




Jakub Sajkowski





















Układy chaotyczne

Najbardziej potycka jest umowa o dzieło,
a dzieło jest układem dynamicznych skojarzeń,
więc jeśli jeż, to korona z cierni,
a jeśli Bóg, to z obrożą-zabawką.

Umowa o "dzieło", a może o "działo"?
Dlaczego, mamusiu, po jednej stronie
ulicy jest tabliczka przystankowa "Armii Poznań"
a na przystanku powrotnym tej tabliczki nie ma?

Tak się czasem zdarza. Lecz nie ma "się zdarza".
Może Bóg zapomniał o okolicy za miedzą,
gdzie ulice bez nazwy i pies bez obroży?
Armia Poznań dotarła tylko do tego momentu,

dalej teren prywatny i prywatne zniszczenia.

(z tomu" Google Translator, Dom Literatury i SPP w Łodzi, 2015 r.)




Beata Patrycja Klary






















7

Na wsi nie ma spożywczego ale są cztery apteki.
My tu wszyscy wciąż się na coś leczymy.
Na brak chęci chodzenia.
Na nadmiar chęci chodzenia.
Na smutek. Na radość czasem też.
Baby niosą zamiast chrustu opakowania po lekach
Tego jest wszędzie pełno.
Siedzibą chorób są snujące konie.
Błądzą między żywymi.
Otwierają w ludziach to co zamknięte. Wtedy zaczyna wypływać
z nich zło. Wedy zaczyna wypływać z nich dobro.
Są puści.

( z tomu: Obiekty totemiczne, Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Szczecin,2015)
Nominacja do Lubuskiego Literackiego Wawrzynu 2016




Karol Graczyk

















Małe miejsca


W tych małych miejscach historie są małe:
powietrze godzi się na ptaki, a ziemia na drzewa,
wyżej chmurzy się na burzę niżej ogień milczy
o swoich przyczynach. Miękki rozgrzany asfalt.

W tych małych miejscach historie są małe:
ściana jest sufitem a sufit jest ścianą, polecieć
nie zdołasz. Za oknem nikt nie prowadzi wojen,
ani psów na smyczy, więc psy srają pod furtką.

W tych małych miasteczkach historie są małe,
nie muszą się rozwijać, ważne żeby trwały,
więc ubieramy spokojnie czoła w zmarszczki
i latamy wciąż niżej na coraz cięższych skrzydłach.

W tych małych miasteczkach historie są małe,
a ostatnie słowa są cięższe niż pierwsze.


( z tomu: Przełomy, Instytut Mikołowski, 2015 )
Nominacja do Lubuskiego Literackiego Wawrzynu 2016




Natalia Komarow





























Sobota, bagieta, szarlota


wielka ze mnie fanka
sobotniego poranka

lubię te potłuczone butelki na skraju chodników
i puste paczki po fajkach na skrawkach śmietników
i mokre plamy pod wiatą na przystanku autobusowym
taki wielkomiejski pejzaż namalowany melanżem
streszczenie wczoraj w zaspanych głowach

bo w piątki Warszawa o smaku piwa
do rytmu taksówek się kiwa

(kim ja jestem że
poezję znajduję w
wypchanym śmietniku
a w ojczyźnie - nie?)

z tomu: Gocław, Saska Kępa, Śródmieście, Fundacja Literatury im, Henryka Berezy, Szczecin 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz