piątek, 18 listopada 2016

Koło historii


                                                         (spotkanie z młodzieżą licealną)

     Spotkania w Krośnie Odrzańskim na długo pozostaną w mojej pamięci. Jechałem tam stremowany perspektywą spotkań po latach, z ludźmi których zapamiętałem jako rówieśników zabaw, lekcji szkolnych, kompanów do wygłupów i zabaw ulicznych. Tymczasem trema pękła jak przysłowiowe szlachetne szkło kiedy przekraczaliśmy przeprawę na Odrze;  starym, dumnym wiekowym mostem, który "pamięta" niejedno zdarzenie z moim i kolegów udziałem. Most i Bazylika, gmach Poczty Polskiej, i dalej w miejscu kina "Promień" nie mniej dumna fabryka urządzeń gastronomicznych: "Kromet". Tuż przy niej boisko piłkarskie na którym występowało kilku znanych piłkarzy, z Lubańskim na czele. W szkole, mojej dawnej szkole przyjęto mnie z honorami, onieśmielony tym faktem przemówiłem do młodzieży głosem uczniowskim z lat pięćdziesiątych. Dopiero po kilku minutach odważyłem się na niczym niezmąconą bezpośredniość.  Dzwonek na przerwę odezwał się po kwadransie (tak mi się zdawało) a to minęła godzina lekcyjna. Sympatyczne Panie poczęstowały nas kawą i słodyczami, każda dorzuciła coś do moich wspomnień, uzupełnialiśmy luki w wiedzy na pewne tematy. Młodzież nawet w czasie przerwy skłonna była zadawać pytania na temat sportu w mieście i zdarzających się tutaj powodzi, co jakiś czas. A wszystko przebiegało pod czujnym okiem Władysława Broniewskiego, patrona szkoły, któremu lubuski literat, Janusz Koniusz pozwolił sobie wprowadzić małą korektę do jego wiesza pt. "Bagnet na broń". Korekta dotyczyła zmiany wyrazu:  zamiast  "dłoń", Koniusz zaproponował "pięść" "za tę pięść podniesioną nad Polską".... 
  Mały szczegół a tak zapadł w pamięci krośnieńskiej młodzieży. Opuszczaliśmy szkołę podbudowani ciepłem i życzliwością gospodarzy spotkania. Szkoła obok piastowskiego zamku, przy bazylice pod wezwanie Św. Jadwigi - jest żywym symbolem miasta nad Odrą. Tej części miasta, która podczas wojny legła niemal całkowicie w gruzach. 

   Wieczorem powróciła trema, zbliżało się spotkanie z Juliuszem A. Jednym z trzech żyjących moich kolegów. Nie mogłem powiedzieć "stary nic a nic się nie zmieniłeś" po pięćdziesięciu latach. Znakami rozpoznawczymi były stare fotki i zgodność czasu i miejsca przywoływanych z pamięci zdarzeń. Juliusz ma brata Bogdana, który mieszka w Głogowie. Z pewnością spotkamy się w przyszłym roku. Na słynnej "Parkowej" kolejne sympatyczne przyjęcie. Wśród gości rozpoznaję Basię Ł. siostrę mojego kolegi z klasy, Zenona. Pozostali zebrani dorzucają do moich wypowiedzi fakty, które miały miejsce  w latach bardzo odległych. Fragmenty "Gromnicy" podsycają atmosferę do dyskusji, wracają we wspomnieniach pewne dramatyczne fakty, i te humorystyczne z udziałem chłopców z ulicy Kościuszki, którzy byli najbardziej żywą tkanką tego miasta, dopóki nie rozjechali się po świecie.  Kamienica przy ulicy Kościuszki była miejsce wielu pomysłów wcielanych w życie uliczne. Zabawy i gry wymyślane przez dzieci w warunkach niedostatku opieki państwa w tamtych ciężkich czasach. 

   Krosno, miasto z klimatem i mikroklimatem (tutaj pięknie i szybko dojrzewają brzoskwinie) kiedyś winniczne miasto, miasto parowców o pięknych nazwach świątków pogańskich i słowiańskich, miasto najpiękniejsze na Ziemi Lubuskiej, tylko Kazimierz nad Wisłą może z nim konkurować. Krosno miasto, które pewnym Amerykanom zawróciło w głowie, kiedy dotykali muru zamku piastowskiego. Przywiozłem ich tutaj a miałem do wyboru Łagów Lubuski i Bytom Odrzański. "Wenecja Lubuska" jak Krosno nazywa moja żona, geografka rodem z Bielska Białej. Wszystko pod czujnym okiem rzeki Odry. Nawet spędzona noc w "Odrze" hotelu, który przysłużył mi się w latach 2002-2004, kiedy wróciłem na ścieżkę między mostem a ulicą Wąską. Najwęższą ulicę w Polsce nie tylko ze względu na nazwę. Tą ulicą chodziliśmy z bratem na targowisko, najsłynniejsze w Polsce. bo dzięki niemu wiele rodzin po wojnie mogło utrzymać swoje dzieci. Srebrna Góra nadal kusi przyjezdnych swoim pięknem. Szkoda tylko, że w środę mgła osiadła w mieście jakby chciała sobie odpocząć przed dalszą wędrówką. Nasza wędrówka dobiega końca, historia dzisiaj w środę 16 listopada zatoczyła koło. Drugiego takiego koła już nie będzie. 

Jerzy Beniamin Zimny 


         Spotkanie wieczorne przy Parkowej









                                               Z wizytą u Janusza Koniusza w Zielonej Górze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz