środa, 7 grudnia 2016

Poeci pierwszej zmiany





Wojciech Czerniawski


                                           JACKSON  POLLOCK


pollock na swoich słupach błękitnych przyszedł do mnie
ocean powiedział ocean się wznosi jak gdyby mi się
                                                 wlecze podmywa wszystko
nie miał żadnej nadziei to przebijało z jego słów które były
                                                              jak kołatanie serca
w gęstwinie słupów błękitnych z rozwiniętą spiralą muszli
przywieziony do żył kolumn kartaginy
zagnieździł się w nich
ze zlepkiem drżącym krwi
z płótnem na którym odbiła się twarz nieznanego

zejdźmy w dolinę do tych miast skąpanych
                                    w promieniach kredowego słońca
uważajmy na dzbany rozbite starannie uśpione
by nie przegapić momentu
źrenice oczu sypią się dojrzałe
rozwinięte bandaże rozwinięte krople ciemności
pył skrępowany promieniami roentgena



Beata Patrycja Klary zadała mi niedawno pytanie: "kto moim zdaniem zasługuje na miano najlepszego poety na Środkowym Nadodrzu w minionym stuleciu"? :Po zastanowieniu, kiedy to w głowie przewinęły mi sie znane nazwiska i mniej znane obecnemu środowisku poetów, takie jak: Janusz Koniusz, A.K.Waśkiewicz. Czesław Markiewicz, Czesław Sobkowiak, Anna Tokarska, Zdzisław Morawski, Kazimierz Furman - wymieniłem jednak inne, dwa nazwiska: Wojciech Sroczyński z Gorzowa i Wojciech Edward Czerniawski ze Szprotawy. Dlaczego? 
Wystarczy przeczytać dokładnie powyższy wiersz aby zauważyć, że to co piszą dzisiaj tacy poeci jak. Kacper Płusa, Bartosz Konstrant, Wojciech Roszkowski i wielu innych- zapoczątkował ponad czterdzieści lat temu Wojciech Edward Czerniawski. Powyższy wiersz pochodzi z debiutanckiego tomu pt. Jest już chyba kobietą.  Książka ta ma swoją dramatyczną historię, Zrządzeniem losu przeleżała za szafą kilka lat w pokoju jednego z redaktorów Wydawnictwa Poznańskiego. Dopiero remont pomieszczenia przyczynił się do debiutu znakomitego poety ze Szprotawy, który po upadku poprzedniego systemu politycznego podzielił los swojej książki. W wolnym kraju znalazł sie na marginesie beneficjentów przemian, społecznych i gospodarczych. 
Natomiast o Wojciechu Sroczyńskim słuch zaginął, a przecież w latach siedemdziesiątych wygrał szereg znaczących konkursów poetyckich. Rokował dla siebie świetlaną przyszłość. 

(więcej w Dzieciach Norwida)




czwartek, 1 grudnia 2016

Czerwiec 56







                              młodym aktorom "Teatru w przejściu"


Dzisiaj podczas turnieju jednego wiersza
usłyszałem, że człowiek jest bogaty biedą
a bezsenność to brak pomysłu na dobry wiersz.

Siedzieliśmy z kolegą na twardych krzesłach,
scena uginała się pod stopami aktorów,
grali nasz poznański czerwiec;
jakbym widział Romka Strzałkowskiego
w osobie ucznia tutejszego gimnazjum.
Wtedy miałem dziesięć lat (tutaj na moment)
kiedy on starał się być zrozumianym.

Wyszedłem z tego spektaklu porażony prądem,
a wieczór pisał dalszy scenariusz, według
którego miałem wrócić do domu nad ranem,  
głodny jak robotnik z nocnej zmiany.
Jak Romek , ten chłopak ze sceny

miałem wrócić do domu martwym.