środa, 24 maja 2017

Poezja na Zapiecku




Szynobus zawiózł nas do Gorzowa. Po co? 
Poeci często zadają  takie pytania ale nigdy nie udzielają na nie odpowiedzi.  Nie wiedzą też dlaczego czytają swoje wiersze, nie wiedzą do końca kto ich słucha, 
Jerzy Grupiński należy do nielicznych poetów, którzy wiedzą wszystko. Dlatego wczoraj dał popis jak nie zanudzać słuchaczy, jak nie łapać się przeróżnych sztuczek w celu "kupienia" publiczności, bez klaki, słodyczy, bez wyszukanych metod  - aby w ten sposób zaistnieć w głowach czytelników, i co najważniejsze - nie usypiać ich swoim nudnym występem.  Wczoraj na Zapiecku miałem wrażenie, że jestem w teatrze jednego autora, i że spektakl mógłby trwać o wiele dłużej. 

Nigdy nie byłem świadkiem imprezy, podczas której autor przeczytał tylko cztery wiersze wybrane z najwyższej półki. Wiersze powalające każdego na sali bez względu na wiek i osobiste percepcje. Na Zapiecku w gościnie u Pani Barbary Schroeder spędziliśmy urocze popołudnie. Szkoda tylko, że trzeba było zakończyć spotkanie z powodu braku czasu. Nie było zadawania pytań, nie było dyskusji w kuluarach, Nie było rozmów do późnych godzin nocnych.  To musimy odłożyć do przyszłego roku, w którym będzie kilka okazji po temu. Łącznie z jubileuszem poznańskiego poety rodem z Wronek.

Stworzył swój poetycki świat i ukształtował swoją poetycką osobowość, niegdyś zrównoważony poeta (waga i warga) ukształtowany jak morska fala przez wiatr, zamieszkał w pogodzie - tak było wczoraj na nadwarciańskim bulwarze kiedy Pani Barbara pełniła rolę miejscowej Cicerone przekazując nam ciekawostki  związane w miastem. Potem przy wybornym serniku i aromatycznej kawie daliśmy upust swoim temperamentom w składzie: "ostatniego takiego trio" w Poznaniu, który niespodziewanie zjawił się tutaj. Trzecim do stołu jest Andrzej Haegenbarth, poeta, krytyk sztuki, artysta plastyk, publicysta.  Profesjonał w wielu dziedzinach twórczych, człowiek który nigdy nie pracował w wyuczonych zawodach. Wczorajsze spotkanie było naszym pierwszym spotkaniem po trzydziestu latach. W przeszłości łączył nas poznański "Nurt" i pamiętne spotkanie autorskie w "Sali Kominkowej", które nam zafundował Jerzy, bardzo dawno temu. Byliśmy wtedy młodzi, wczoraj też w młodzieńczym nastroju spacerowaliśmy po Gorzowie w towarzystwie równie młodych (tak przynajmniej odbierałem towarzystwo Pani Barbary, a potem Beaty w towarzystwie Marka, młodzieńca w każdym calu). Nie (sic), i nie (powaga) - moje, raczej przekorna natura publicysty uwikłanego w prozę życia, przeszłą, obecną i przyszłą. Bez czarodziejskiej różdżki i poetyckiej metafory,

Literacki Gorzów ma swoje bogate tradycje, które obecnie kontynuują: Beata Patrycja Klary, Karol Graczyk, Marek Lobo Wojciechowski, Ireneusz Szmidt, Agnieszka Kopaczyńska - Moskaluk, Roman Habdas, Maria Borcz, Władysław Łazuka, Ferdynand Głodzik - spadkobiercy literackich dokonań: Papuszy, Furmana, Dowgielewiczowej, Morawskiego. Starają się pomnażać dorobek swoich poprzedników, na swój sposób, indywidualnie  na miarę posiadanego talentu i materialnej bazy, którą po części zabezpiecza miasto, oraz takie podmioty użyteczności publicznej, jak "Zapiecek".

Na mojej poetyckiej mapie, Gorzów jest epicentrum, nie będę ukrywał, że od wczoraj. Dlaczego? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, poezja to jedno, a życie to drugie, dlatego ta dwubiegunowa inspiracja sprawia, że poeta nigdy nie wie kiedy jest poetą, a kiedy zwykłym zjadaczem chleba, choćby takiego jaki dojrzewa na "Zapiecku"? 




Poznań, 24 maja 2017.


1 komentarz:

  1. Jerzy, daliście z Twoim imiennikiem czadu. W Gorzowie Wlkp.i
    dodatkowo Ty w swoim blogu. Z podziwu zdejmuję pilotkę i kłaniam się nisko. AH

    OdpowiedzUsuń